© Maciej Cieślak |
Fotograf, podróżnik, laureat konkursu "National Geographic". Wybiera
często trudne tematy. Swoimi zdjęciami chce wpływać na naszą zbiorową
wyobraźnię.
Pojawiłeś się dopiero po sukcesie "Bajki masajskiej". Zacząłeś późno, czy nie zabiegałeś wcześniej o rozgłos?
- Fotografować zacząłem bardzo wcześnie, bo już w podstawówce.
Fotografię zgubiłem później gdzieś na studiach, by wrócić do niej po 20
latach. Po pierwszym roku studiów, pod koniec lat 80., wyjechałem na
wakacje do Anglii zbierać truskawki. Wtedy jeszcze dużo fotografowałem, miałem dwa Zenity.
Jednego sprzedałem od razu, żeby mieć w razie czego na bilet powrotny -
był wart jakieś 50 funtów, a bilet samolotowy kosztował wtedy nie
więcej jak 20. Drugiego zostawiłem pechowo w "stopie" i przepadł.
Zaangażowałem się w studia i pracę społeczną, to były początki
transformacji. Byłem w NZS-ie, to mnie wtedy mocno zajmowało, fotografia
zeszła na trzeci plan. Oczywiście dziś tego żałuję, mogłem zostać fotografem NZS-u, mało kto z nas robił wtedy zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz