czwartek, 2 stycznia 2014

Maciej Cieślak - zogniskowany na człowieku /Maciej Zieliński/

© Maciej Cieślak
Fotograf, podróżnik, laureat konkursu "National Geographic". Wybiera często trudne tematy. Swoimi zdjęciami chce wpływać na naszą zbiorową wyobraźnię.

Pojawiłeś się dopiero po sukcesie "Bajki masajskiej". Zacząłeś późno, czy nie zabiegałeś wcześniej o rozgłos?

- Fotografować zacząłem bardzo wcześnie, bo już w podstawówce. Fotografię zgubiłem później gdzieś na studiach, by wrócić do niej po 20 latach. Po pierwszym roku studiów, pod koniec lat 80., wyjechałem na wakacje do Anglii zbierać truskawki. Wtedy jeszcze dużo fotografowałem, miałem dwa Zenity. Jednego sprzedałem od razu, żeby mieć w razie czego na bilet powrotny - był wart jakieś 50 funtów, a bilet samolotowy kosztował wtedy nie więcej jak 20. Drugiego zostawiłem pechowo w "stopie" i przepadł. Zaangażowałem się w studia i pracę społeczną, to były początki transformacji. Byłem w NZS-ie, to mnie wtedy mocno zajmowało, fotografia zeszła na trzeci plan. Oczywiście dziś tego żałuję, mogłem zostać fotografem NZS-u, mało kto z nas robił wtedy zdjęcia.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz